PYTACIE, CO ROBIĄ MISJONARZE…
Oni po prostu ciężko pracują. Gdy misjonarz jest równocześnie księdzem, to odprawia msze, czasem jadąc kilkanaście kilometrów na rowerze lub motorze. . Misja jest w Kakooge, ale poza tutejszym kościołem jest 16 kaplic. I każdą trzeba odwiedzić, odprawić mszę. A księży jest tylko dwóch. Nie jest prosto ustalić harmonogram wizyt i mszy w każdej z nich. Do tego spotkania z katechetami i religia dla dzieci w szkołach.
Ale poza działalnością chrześcijańską, większość dnia misjonarz spędza na normalnej pracy. W Kakooge misjonarze franciszkanie zbudowali misję, potem szpital, następnie szkołę podstawową, szkołę średnią dla dziewcząt i szkołę średnią dla hydraulików, która zaczęła działać od stycznia. Wszystkie szkoły z internatem, na dobrym poziomie w rankingu egzaminów państwowych w Ugandzie. Musieli nadzorować budowy, zorganizować fundusze, zapewnić wyposażenie od biurka do niezbędnych elementów nauki zawodu.
Jakby takiej pracy było mało sadzą drzewa, wokoło misji jest wiele młodych sadzonek sosen. Jutro również po badaniach uczniowie szkoły dla hydraulików będą sadzić nowe drzewka. Kiedyś prowadzili szkółki różnych drzew i sprzedawali dla pozyskania funduszy. Obecnie już tylko hodują sadzonki do wykorzystania na swoich terenach. I do tego ogródek przy misji –bo jeść trzeba, banany, papaje, ogórki.
Ksiądz Marek ma 220 dzieci w adopcji – to ciężka praca. Trzeba wysyłać informacje do rodziców adopcyjnych, płacić dzieciom za szkoły, nadzorować te dzieci i obserwować ich wyniki. Czasem zdarza się, że dziecko adopcyjne bez zapowiedzi wyjeżdża. Tutaj ludzie uważają to za normalne i nie zgłaszają tego faktu nikomu. A Ksiądz pyta, szuka aż się nie dowie czy dziecko wróci czy nie. Jeśli nie, trzeba zawiadomić rodziców adopcyjnych i spytać czy rezygnują, czy adoptują inne potrzebujące dziecko.
Brat Piotr jest ratownikiem medycznym, gotowym na każde zawołanie 24 godziny na dobę. Polska Misja Medyczna zakupiła ambulans dla Kakooge. Gdy tylko jest potrzeba telefon na misję i Piotr jedzie do pacjenta, do szpitala, do szpitala wyższej referencyjności w Kampale (160 km).
Najmniej czasu mają misjonarze dla siebie. Nawet w święta nie mają go za wiele. Rozjeżdżają się na wioski odprawić msze i mogą spokojnie, na chwilę usiąść dopiero po południu.
I do tego przyjeżdżają wolontariusze. W tym czasie , tak jak w czasie naszego pobytu wszystko jest im podporządkowane. Abyśmy mogły badać potrzebny jest tłumacz. Ludzie na wioskach nie mówią po angielsku, tylko w luganda. Ksiądz Marek zna luganda i jeździ z nami ofiarnie. Ale, żeby mógł to robić, to wcześniej przed naszym przyjazdem, załatwił wszystkie spotkania z katechetami, katechezę w szkołach. A teraz pracuje z nami i tłumaczy problemy 150 pacjentów dziennie. Nauczył się rozpoznawać podstawowe problemy dermatologiczne – głownie grzybice i dobierać okulary osobom po 40 roku życia. Po naszym wyjeździe będzie już samodzielnie dobierał te okulary. Dla niego to jeszcze jeden dodatkowy obowiązek. A już w lipcu przylatują dentyści ze Stanów i będzie z nimi jeździł po wioskach, sterylizował narzędzia i tłumaczył.
Byłyśmy w kilku krajach afrykańskich, spotkałyśmy misjonarki i misjonarzy i mogę napisać tylko jedno: Wspaniali Ludzie żyjący dla innych. Chorzy na malarię, dury brzuszne jak tylko są w stanie dalej pracują. W Kamerunie Ksiądz Mirek z 40-sto stopniową gorączką tłumaczył i pomagał w badaniach, bo wiedział, ze do Jego wioski przyjechałyśmy tylko na jeden dzień i nikt tu więcej nie przyjedzie przez następne kilka lat. W Namibii Siostra Lucy mająca już swoje lata zorganizowała nasze badania. W Ugandzie Brat Piotr mimo malarii i duru był z nami cały czas i pilnował, aby wszystko przebiegało zgodnie z planem, a Ksiądz Marek jechał o świcie na wioski odprawić mszę, aby potem mógł pracować z nami do późnych godzin. Wszystkim Im dziękujemy za pomoc dla nas i za to co robią codziennie dla tysięcy ludzi w Afryce. Za szkoły, za szpitale i przychodnie, za adopcję i za ludzkie serce. Dziękuję.
Fot. Brat Marek.
Fot. Brat Piotr.
Zapraszamy też do wysłuchania audycji „Prawdę mówiąc”, w której o swojej pracy opowiada Siostra Tadeusza z Misji w Kamerunie:
http://www.polskieradio.pl/9/3901/Artykul/1414968,Jak-jestem-w-Polsce-tesknie-za-Kamerunem