WYSTĘPY W ORATORIUM I STRASZNA ULEWA

Po zakończeniu badań w klasach starszych dzieci przygotowały dla fantastycznych występ w oratorium Sióstr Michalitek.

Budynek oratorium został wybudowany dzięki siostrze Immakulacie, a sponsorem była rodzina z Włoch, z czym wiążę się ciekawa, ale bardzo smutna historia. Rodzina miała syna Louisa, który zmarł w wieku 8 lat na białaczkę. Śnił się swoim rodzicom każdej nocy. W jednym ze snów poprosił o wybudowanie oratorium. Ojciec Louisa przyjechał do Afryki i spotkał się z siostrą Immkulatą, po czym postanowił pomóc misji. 4 miesiące temu urodziło im się kolejne dziecko, niestety z zespołem downa.

Występy były bardzo piękne i interesujące. Dzieci tańczyły i śpiewały, bardzo radośnie i wesoło. Przedstawiły opowieść o św. Katarzynie, tańce ludowe i pokaz mody. Udzielił nam się entuzjazm dzieci i na koniec tańczyłyśmy z pomponami i bawiłyśmy się razem z dziećmi . Na koniec wręczyły nam piękne prezenty – obrazki malowane farbą olejną, obrazki ze skrzydeł motyla (na szczęście dowiedziałam się, że to skrzydła martwych motyli) i figurki z drzewa. Wszystko zostawiłam u sióstr, bo była straszna ulew i bałam się, że się zniszczą.

Ulewa… Tropikalna ulewa, to przedziwne zjawisko. Najpierw zaczynają gryźć małe muszki. Nie widać francy i nie słychać, ale jak ugryzie, to od razu czerwony placek rośnie w oczach. Potem swędzi, swędzi i swędzi. Najgorsze, że nie można drapać, bo wtedy swędzi jeszcze bardziej. Aga ma w tym duże doświadczenie:) Potem zaczyna się błyskać wszędzie wokoło. I słychać kap, kap, kap…. a po chwili już nic nie słychać, bo tak leje, że nawet stojąc obok siebie trzeba krzyczeć żeby się porozumieć. To trochę jak mieszkanie na poddaszu i wiosenne ulewy w Polsce, tylko że 10 razy bardziej. Ten deszcz jest piękny, pod warunkiem, że nie trzeba wtedy wychodzić z domu, jechać drogą przez brus (tak mówią tu na busz) i nie odetnie nas od świata w małej wiosce bez prądu i wody. Niestety rozpadało się podczas występów i nie było słychać co dzieci śpiewają, ale taniec też był piękny:)

W takich chwilach zapomina się o rzeczach smutnych. O tym, że dzieci mogą być nosicielami wirusa HIV, gruźlicy i innych groźnych chorób. 95% z nich, to sieroty. Najczęściej straciły rodziców z powodu AIDS. Najpierw umiera jeden rodzic, potem drugi i zostają same. Opiekę przejmują dziadkowie, wujkowie lub ktokolwiek z rodziny. Dzięki Fundacji Dzieci Afryki część z nich ma zapłaconą szkołę i mają co jeść.

Mogą nauczyć się czytać i pisać oraz dowiedzieć się co to AIDS i jak go uniknąć. Niestety wiele z sierot też jest nosicielem wirusa HIV, ale o tym nie wie. Dzieci zdolne mogą wyjechać na studia do stolicy dzięki wsparciu Fundacji, która sponsoruje ,,bilet do świata” dla tych młodych ludzi. Właśnie tak powinno się pomagać Afryce, poprzez edukację. Jeżeli będą mieli wykształconych specjalistów z różnych dziedzin, to nie będą potrzebowali pomocy. Żeby było to możliwe, najpierw my musimy im pomóc. Nie poprzez dawanie przysłowiowej marchewki, ale wędkę. Jedzenie i pieniądze, to doraźna pomoc, a trzeba kształcić, uczyć i pokazywać, to co najlepsze w naszej kulturze. Tym właśnie zajmuje się Fundacja Dzieci Afryki – łączy karmienie dzieci z edukacją. Przykładem jest Estera, która dzięki Fundacji jest pielęgniarką i teraz może pomagać tu na stałe.

Jutro wyjeżdżamy z Nguelemendouka. Zostawimy przebadanych 500  dzieciaków, receptę na leczenie filariozy ocznej, leki, a sprzęt dojedzie potem, gdy skończymy badania w Kamerunie. Zostawiamy też cząstkę siebie. Zabieramy moc wrażeń i ciepło, które otaczało nas w tym wyjątkowym miejscu. Żegnamy wspaniałe siostry Michalitki m.in. siostrę Goreti od szkół i siostrę Immakulatę.

Dzisiaj ostatni raz jemy wszyscy razem kolację. Zostały nam jeszcze badania sióstr i personelu misji.

Na deser jemy pyszne ptysie pieczone przez ks. Darka i słuchamy różnych ciekawych opowieści. Jak to pewien ksiądz miał silne bóle pleców i pojechał leczyć się do Jaunde do prywatnej kliniki. Po 3 dniach pobytu pobytu lekarz powiedział mu, że wyraźnie widać na zdjęciu brzucha jak zatrzymały się gazy i trzeba zrobić lewatywę. Podobno ksiądz spędził całą noc w WC i rano szybko się wypisał, bo już nic go nie bolało. Dopiero w Polsce rozpoznano mu dyskopatię.

Słuchamy o afrykańskich czarach i zabobonach na temat tego jak pozbyć się AIDS. Należy przekazać chorobę innej osobie, czyli przespać się z kimś. Wielu ludzi wierzy w te metody leczenia i wciąż dochodzi do nowych zarażeń. Jeżeli nie zwiększy się świadomość ludzi, to niestety nie uda się powstrzymać rozprzestrzeniania się choroby.

Zostaje nam tylko wieczorne pakowanie.