Pierwszy dzień w Namibii
Z lotniska pojechaliśmy do Siostry Jadwigi w Winthouk, gdzie czekało na nas pyszne śniadanie i aromatyczna kawa. Odpoczęliśmy po podróży i i rozpoczęliśmy ustalanie szczegółów naszej podróż z Jurkiem Mazgajem z Bocian Safaris. Następnie wyruszyliśmy z Konradem i Jurkiem po samochody. Dwie super terenowe Toyoty, każda z dwoma namiotami na dachu. W bagażniku pełne campingowe wyposażenie – lodówka, krzesełka, stolik, drabinki od namiotów. Przed wyjazdem Agnieszka przesłała linka do filmu o rozkładaniu takich namiotów. Teraz, gdy Jurek pokazywał nam jak to się robi, to cieszyliśmy się jak dzieci 🙂 Do czasu, kiedy nie wsiedliśmy i trzeba było jechać.
Ciekawych naszej nauki jazdy po nimibijskich drogach zapraszam na bloga, tymczasem słów kilka o dalszej podróży na północny wschód, do Katima Mulilo w prowincji Zambezi-Caprivi.
Droga do Katimy w odróżnieniu od naszych polskich jest równa i prosta. Nie ma kolein mimo wysokich temperatur. Wzdłuż całej drogi rozmieszczone są siatki chroniące przed zwierzętami. Co kilka kilometrów jest parking – zawsze taki sam: pod drzewem kamienny stół i ławki, obok duże kosze na śmieci. oprócz braku kolein nie ma tu też porozrzucanych papierków i innych śmieci. Jest wręcz rzucający się w oczy porządek. W pierwszy dzień przejechaliśmy tylko 265 km, nie chcieliśmy jechać po ciemku. Byliśmy zmęczeni i marzyliśmy, żeby przyjąć pozycję horyzontalną. Dojechaliśmy do Otijwarongo, małego miasteczka położonego na naszej trasie. Tam w logy Hassana spędziliśmy pierwszy wieczór i noc.
Poniżej namibijskie przydrożne krajobrazy, m.in. nietypowe znaki drogowe. Zamiast saren antylopy i guźce. Ogromne kopce to termitiery.