ZAGINIONY KABEL, ZŁAMANE POKRĘTŁO, SKRĘCANIE I ROZMONOTOWYWANIE…, CZYLI JAK POWSTAWAŁ PIERWSZY POLSKI GABINET OKULISTYCZNY W AFRYCE
Po śniadaniu zabieramy przywieziony sprzęt na pakę i jedziemy go montować do poradni. Przychodnia prowadzona jest przez Siostrę Nazariuszę Żuczek od 12 lat, czyli od czasu kiedy przyjechała do Kamerunu. Wtedy też powstała w Abong Mbangu misja polskich Sióstr.
Siostra Nazariusza bardzo dobrze wymyśliła, żeby gabinet okulistyczny zrobić w tzw. pokoju konsultacyjnym. Taki gabinet lekarski z biurkiem i kozetką. Cenne jest to, że można zamknąć okiennice i zrobić ciemnię w razie potrzeby. Od razu akceptuję ten wybór i zaczynamy przenosić sprzęt z samochodu, to znaczy chłopaki przenoszą. Chłopaki to Bartek i nasi wspaniali Dentyści w Afryce – Konrad Rylski i Szymon Chełstowski. Plan jest taki, że montujemy sprzęt okulistyczny i rozmontowujemy sprzęt stomatologiczny. Dentyści otrzymali w darze od Szwajcarów nowy unit i fotel. Stary sprzęt zostanie dziś wywieziony, a jutro będzie montowany nowy. Szymon zostaje w Abong Mbangu na 3 miesiące i będzie miał nówkę nieśmiganą, pod warunkiem, że będzie prąd. Szymon, to kolejny dzielny stomatolog, który poświęca swój czas i serce, żeby rwać i leczyć zęby w Kamerunie.
Fot. Zaczynamy wnosić sprzęt do poradni.
Najpierw zaczynamy montować nasz, okulistyczny sprzęt. Pierwszą chwilę grozy przeżyliśmy, gdy w pudle z autorefraktometrem nie można było znaleźć kabla. Autorefraktometr zakupiony z zebranych środków w ramach akcji Okuliści dla Afryki, został wysłany z Polski firmą kurierską, dzięki pomocy firmy Domena z Katowic i Redemptoris Missio. To jedno z dwóch głównych urządzeń wchodzących w skład wyposażenia gabinetu i bez kabla nie działa. Służy do badania wady wzroku, które popularnie nazywane jest komputerowym badaniem wzroku. Ponieważ autorefraktometr był rozpakowany na tzw. cle w Kamerunie, to wyglądał teraz zupełnie inaczej niż przy pakowaniu w Polsce. Wyjęliśmy urządzenie z pudła, szukamy wśród tektury i folii bąbelkowej kabla – nie ma!!! Adrenalina nam się z Siostrą Nazariuszą wydzieliła w dużych ilościach. Na szczęście ponowne poszukiwania, polegające na wyrzuceniu całej zawartości pudła, pozwoliły nam odkryć na samym dnie mały pakunek w folii bąbelkowej. To było to – kabel!!
Radość nasza była ogromna. Kabel został podłączony, a urządzenie postawione na swoim miejscu. Potem tylko trzeba było odkręcić dwie śrubki i już można ruszać dżoistikiem. I tyle.
Fot. Pierwsze urządzenie już stoi 🙂
Badania nie można zrobić, bo nie ma prądu. Ale do tego człowiek przyzwyczaja się w Afryce szybko. Nie robi się tego co się chce, tylko to co można. Więc zabieramy się za montowanie drugiego urządzenia – lampy szczelinowej.
Lampa szczelinowa (ang. slit lamp) – przyrząd medyczny składajacy się z silnego źródła światła połączonego z mikroskopem rogówkowym, pozwalający na badanie przede wszystkim struktur przedniego odcinka oka: powiek, twardówki, spojówek, tęczówki, soczewki i rogówki. Binokularowe badanie w lampie szczelinowej pozwala na szczegółową ocenę anatomii tych struktur oka i właściwą diagnozę wielu chorób narządu wzroku (Wg wikipedi).
Nasza to solidna, rosyjska, a może jeszcze radziecka produkcja. Lampę razem ze stolikiem, na którym stoi podarowała nam Pani Doktor z Lublina, za co bardzo dziękuję. Dobra optyka pozwala na badanie przedniej części oka i jest niezbędna w pracy każdego gabinetu okulistycznego. Zmontowanie lampy zajęło nam sporo czasu. Po rozpakowaniu okazało się, że pokrętło regulujące wysokość stolika złamało się w czasie transportu. Na szczęście połowa została i kręcić można, tylko mniej wygodnie. Ponieważ lampa była rozłożona na części pierwsze nie udało nam się skończyć przed lunchem, po którym zawsze w Afryce jest sjesta ku zdrowotności i aby przeżyć ten najgorszy upał. Tym razem sjesta była krótsza, bo przyszedł prąd. Jak jest prąd, to trzeba pędzić do przychodni zobaczyć czy działa autorefraktometr. Działał!!! Od razu była pierwsza lekcja obsługi tego urządzenia dla Siostry Nazariuszy. Kiedy ja wyjadę ona będzie mogła na nim pracować. Niestety prąd był krótko. Nie zdążyliśmy zmontować lampy do czasu jego wyłączenia. Po telefonie do Polski do zaprzyjaźnionego okulisty Darka przemontowaliśmy zasilacz, żeby się wygodniej pracowało i skręciliśmy główne części.
Fot. Musimy zmienić położenie zasilacza – odkręcamy prowadnice i przykręcamy w innym miejscu.
Fot. Bez pomocy dentystów nie złożylibyśmy sprzętu tak szybko.
Fot. Lampa szczelinowa ląduje na swoim blacie.
Wtedy pomagający nam dzielnie dentyści musieli pójść rozmontować swój sprzęt, bo już przyjechał transport do jego wywiezienia.
Fot. Okuliści montują sprzęt, a dentyści rozmontowują 🙂
Na koniec, już w ciemnościach przy świetle latarki przykręcaliśmy ostatnie śrubki do lampy szczelinowej.
Fot. Pora na przykręcenie ostanich śrubek.
Fot. Na dworze jest już ciemno, gdy przykręcamy ostatnią śrubkę w świetle latarki.
Fot. A wszystko w wesołej atmosferze.
Niestety nie włączono światła, więc nie odbyła się dziś próba jej włączenia. Jutro zabieramy ze sobą generator i rozpoczynam pracę w gabinecie okulistycznym w Abong Mbangu w Kamerunie. Już jest umówionych 4 pacjentów, ilu przyjdzie – tu nigdy nie wiadomo. Ogłoszono w kościele na mszy, że przyjechali okuliści i dentyści, wiadomość musi się „rozejść” po okolicy.
W tym czasie dentyści opróżniają swój gabinet. Najpierw wyniesiono stary unit stomatologiczny, w którym po rozkręceniu stwierdzono przegryzione przez myszy kable, a potem fotel dentystyczny. Jutro gabinet zostanie posprzątany i stanie w nim nowy sprzęt
Fot. Dentyści rozmontowali swój stary sprzęt i robią miejsce na nowy.
Fot. Wynoszenie starego fotela dentystycznego.
Wieczorem, po kolacji jeszcze segregacja okularów przywiezionych z Polski. Trzeba je było poukładać w pudełkach rozmiarami, żeby łatwo się było do nich dostać. Krople, leki, rękawiczki też już czekają przygotowane do zabrania jutro do przychodni.
Jest 24.30, chyba czas się już położyć, bo jutro o 7.00 pobudka i pierwszy dzień pracy.