WITAJ AFRYKO!

I znów wylądowałam w Jaunde. Właściwie lot odbył się bez kłopotów. Właściwie, bo samolot z Brukseli odleciałby bez nas. Piliśmy z Konradem szybką kawę, czekając aż wezwą nas do samolotu, a tu przybiega Bartek i mówi, że zamykają bramkę. Bez wezwania!!! Wbiegliśmy jako ostatni do samolotu, ale udało się.

Niezapomniane widoki – najpierw ośnieżone szczyty Alp, a po godzinie pustynia, która zajmuje większą część Afryki, nad którą lecimy. Tylko piasek, choć nie tylko. Cienie rzucane przez chmury wyglądają jak ogromne czarne plamy. Piaskowe górki różnej wielkości, a gdy zniknęły ukazały się krótkie piaszczyste fale. Krajobraz jak z „W pustyni i w puszczy”, tylko karawany nie było nigdzie widać.

W ubiegłym roku odwiedziliśmy niezwykłe plemiona Bororo i Pigmejów. W tym roku dzięki niespodziance przygotowanej przez siostrę Nazariuszę Żuczek zobaczyliśmy rejony zamieszkiwane przez najliczniejszą w Kamerunie grupę ludów Bamileke. Więcej o naszej wizycie w Bafusam napiszę jutro, bo za chwilę internetu już nie będzie.

Na zdjęciu: tancerze Bamileke w uroczystych strojach.