JAK CZAROWNICA ZABRAŁA WZROK MOJEJ 17-LETNIEJ PACJENTCE
Na badania do Djuthu oprócz dorosłych przyszły też dzieci. W tym dwie dziewczynki, które mają uszkodzenia wzroku po przebytej malarii. Jedna z nich – siedemnstolatka, która przed chorobą uczyła się w szkole krawieckiej prowadzonej przez Siostrę Gabrielę – nie widzi już wcale. Dziewczyna była zdolna i miała szansę na lepszą przyszłość, a teraz…. To bardzo smutna historia nie tylko ze względu na stan jej oczu, ale również wykluczenie społeczne, które ją spotkało. Utrata wzroku w wiosce jest uważana za związaną z czarami.
A było to tak:
Kilka lat temu nauczyciel ze szkoły wrócił na wakacje do swojej wioski, gdzie chciał budować dom. Zebrał materiał, kamienie. Dom miał być okazały, murowany. W wiosce był już jeden murowany dom – Szefa wioski. Gdy ten dowiedział się, że będzie budowany drugi, może lepszy dom od jego, zapowiedział, że rzuci czary na tego, kto podejmie się realizacji tych planów.
Nauczyciel przyjechał na wakacje, spotkał się z żoną, matką i wybierał się na polowanie. Do matki przyszła miejscowa czarownica i powiedziała, że upolują dużo mięsa, ale też jej syna. I tak się stało. Na polowaniu jeden z myśliwych chciał pokazać, gdzie stoi duże zwierzę, odwrócił się tyłem do nauczyciela. Strzelba, którą miał na plecach wystrzeliła, a pocisk trafił nauczyciela w głowę, który zginął na miejscu. W wiosce odbył się sąd. Wsadzono do więzienia 10 osób, które miały brać udział w tych czarach, w tym matkę nauczyciela. Gdy po kilku latach zostali zwolnieni, matka przyszła do Szefa wioski i powiedziała: „Oddałam swojego najlepszego syna. Teraz ty oddasz mi swojego!” Gdy Szef się nie zgodził, rzuciła czary na jego wnuczkę – moją 17-letnią pacjentkę. I od tych czarów dziewczynka straciła wzrok. Według mnie od malarii, ale kto w Kamerunie uwierzy lekarzowi? Czarownicy tak.